Ponad miesiąc temu zafascynowana cudownym działaniem siemienia lnianego na moje włosy, postanowiłam dodać go również do henny.
Bo skoro można dodawać takie dodatki jak odżywka, kawa, herbata to czemu nie żel z siemienia lnianego? Przecież żel daje idealny poślizg i nakładanie będzie o wiele łatwiejsze a do tego włosy nie będą przesuszone ale miękkie i lśniące:)
To był taki mój eksperyment, kilka rzeczy zrobiłam nie tak jak powinnam, ale o tym za chwile, po kolei :)
Muszę przyznać, że z początku nie miałam zamiaru dodawać siemienia lnianego. Proporcje płynów były za duze i dlatego papka wyszła baaardzo rzadka.
Nie nakładało się rzadkiej papki zbyt dobrze, ale nie było znowu takiej tragedii.
Przez rzadką konsystencję nie dało się tez nałożyć henny zbyt dużo na włosy, ponieważ wszystko ściekało, a wiadomo, że trzeba nakładać grubą warstwę, aby kolor ładnie chwycił.
Podczas trzymania henny strasznie się umęczyłam, bo wszystko ściekało po szyi.
Trzymałam 1,5 godz, tylko tyle byłam w stanie wytrzymać.
Myślałam, że wyjdzie lipa bo wykorzystałam tylko 1/3 papki!!! Reszta się zmarnowała, musiałam wylać...
Ale efekt był taki sam co zawsze - śliczny, intensywny zimny brąz.
Włosy prawie nie były poplątane, bardzo łatwo szło rozczesywanie, bez szarpania i wyrywania.
Efektem były mięciutkie, błyszczące, nawilżone włosy.
Bałam się, że nie będę cieszyć się kolorkiem równie długo co zawsze (czyt. miesiąc). Nic bardziej mylnego!! O dziwo kolor utrzymuje się znacznie dużej, bo leci już 6 tydzień, a ja ciągle nie mam potrzeby farbowania. Zwykle już po 3 tyg czuje potrzebe farbowania, ponieważ wychodzą mi rude refleksy na końcach, które pamiętają jeszcze rozjaśnianie:)
PODSUMOWANIE:
Jeśli chodzi o sięmię lniane jako dodatek do henny to jestem na TAK!!!
Następnym razem pokombinuję tylko z proporcjami wody, by papka nie była za rzadka. Zamiast 0,5 l wody, dodam tylko 200 ml.
Nie potrzebna będzie też odżywka, którą zawsze dodawałam, by uniknąć przesuszu, bo siemię lniane świetnie da sobie samo radę.
I NAJWAŻNIEJSZE - opakowanie henny wystarczy mi na 3 razy a nie jak wcześniej na 1,5 raza.
Przekonałam się, że nie trzeba wcale nakładać grubej warstwy henny, by kolor chwycił. Henna z siemieniem lnianym świetnie się rozprowadza i dociera do każdego włoska :)
Próbowałyście już henny z siemieniem lnianym?
Bo skoro można dodawać takie dodatki jak odżywka, kawa, herbata to czemu nie żel z siemienia lnianego? Przecież żel daje idealny poślizg i nakładanie będzie o wiele łatwiejsze a do tego włosy nie będą przesuszone ale miękkie i lśniące:)
To był taki mój eksperyment, kilka rzeczy zrobiłam nie tak jak powinnam, ale o tym za chwile, po kolei :)
- Zawsze rozrabiam ok 3/4 opakowania, tym razem coś mi odbiło i wykorzystałam całe opakowanie.
- Jak zwykle zalałm 2 torebki czarnej herbaty 0,5 l wrzątku, poczekałam aż ostygnie do temp. 50° C i dodałam do proszku.
- Zmiksowałam całość z łyżką odżywki Isana z babassu.
- W międzyczasie przygotowałam żel z siemienia lnianego - 3 łyżki gotowałam ok 10 min w 250 ml wody.
- Żel dodałam do mieszanki.
Muszę przyznać, że z początku nie miałam zamiaru dodawać siemienia lnianego. Proporcje płynów były za duze i dlatego papka wyszła baaardzo rzadka.
Nie nakładało się rzadkiej papki zbyt dobrze, ale nie było znowu takiej tragedii.
Przez rzadką konsystencję nie dało się tez nałożyć henny zbyt dużo na włosy, ponieważ wszystko ściekało, a wiadomo, że trzeba nakładać grubą warstwę, aby kolor ładnie chwycił.
Podczas trzymania henny strasznie się umęczyłam, bo wszystko ściekało po szyi.
Trzymałam 1,5 godz, tylko tyle byłam w stanie wytrzymać.
Myślałam, że wyjdzie lipa bo wykorzystałam tylko 1/3 papki!!! Reszta się zmarnowała, musiałam wylać...
Ale efekt był taki sam co zawsze - śliczny, intensywny zimny brąz.
Włosy prawie nie były poplątane, bardzo łatwo szło rozczesywanie, bez szarpania i wyrywania.
Efektem były mięciutkie, błyszczące, nawilżone włosy.
Bałam się, że nie będę cieszyć się kolorkiem równie długo co zawsze (czyt. miesiąc). Nic bardziej mylnego!! O dziwo kolor utrzymuje się znacznie dużej, bo leci już 6 tydzień, a ja ciągle nie mam potrzeby farbowania. Zwykle już po 3 tyg czuje potrzebe farbowania, ponieważ wychodzą mi rude refleksy na końcach, które pamiętają jeszcze rozjaśnianie:)
PODSUMOWANIE:
Jeśli chodzi o sięmię lniane jako dodatek do henny to jestem na TAK!!!
Następnym razem pokombinuję tylko z proporcjami wody, by papka nie była za rzadka. Zamiast 0,5 l wody, dodam tylko 200 ml.
Nie potrzebna będzie też odżywka, którą zawsze dodawałam, by uniknąć przesuszu, bo siemię lniane świetnie da sobie samo radę.
I NAJWAŻNIEJSZE - opakowanie henny wystarczy mi na 3 razy a nie jak wcześniej na 1,5 raza.
Przekonałam się, że nie trzeba wcale nakładać grubej warstwy henny, by kolor chwycił. Henna z siemieniem lnianym świetnie się rozprowadza i dociera do każdego włoska :)
tydzień od farbowania
Próbowałyście już henny z siemieniem lnianym?