Aaaaa przeproteinowałam włosy płukanką z l-cysteiny!!!
Po spryskaniu włosów mieszanką z l-cysteiny, już podczas suszenia zauważyłam, że włosy robią się sztywne. Szczotaka nie sunęła gładko po włosach jak zawsze, tylko zatrzymywała się w połowie. Im dłużej suszyłam włosy, tym bardziej moim oczym ukazywało się suche siano, włosy tak szorstkie i tępe w dotyku, że nie mogłam uwierzyć jak można w kilka minut doprowadzić czuprynę do takiego opłakanego stanu...
No i stało się... dziś pierwszy raz w życiu przeproteinowałam włosy. Nawet już nie suszyłam włosów do końca, bo przeciez nie zdarzy się cud i nagle włosy nie zmienią się z suchego siana w lśniące, miękkie włosy.
Od razu podjęłam akcję ratunkową:
Po spryskaniu włosów mieszanką z l-cysteiny, już podczas suszenia zauważyłam, że włosy robią się sztywne. Szczotaka nie sunęła gładko po włosach jak zawsze, tylko zatrzymywała się w połowie. Im dłużej suszyłam włosy, tym bardziej moim oczym ukazywało się suche siano, włosy tak szorstkie i tępe w dotyku, że nie mogłam uwierzyć jak można w kilka minut doprowadzić czuprynę do takiego opłakanego stanu...
źródło: google
Od razu podjęłam akcję ratunkową:
1. Umyłam włosy odżywką Joanna d/s. Podobno po przeproteinowaniu należy oczyścić solidnie włosy szamponem z SLS/SLES, ale postanowiłam to zrobić później, ponieważ nie chciałam dodatkowo tak suchych włosów jeszcze katować.
2. Na wilgotne włosy nałożyłam maseczkę składającą się z:
1 żółtka,
1 łyżki oleju lnianego (dobry będzie każdy olej niewnikający, nada się też arganowy, z pestek winogron czy nawet oliwa z oliwek. Unikać należy wnikających olei np. kokosowego, rycynowego, masła np. shea itp.
6 kropel gliceryny,
4 kropel kwasu hialuronowego,
1 łyżeczki miodu,
2 łyżek maski Kallos latte (wiem, maska nie była zbyt dobrym wyborem ze względu na proteiny mleczne, które niekoniecznie powinny się znaleźć w akcji ratunkowej po przeproteinowaniu. Lepszym wyborem będzie emolientowa maska).
Maskę trzymałam pod czekpiem i ręcznikiem przez 30 min.
3. Po spłukaniu maski umyłam włosy szamponem z silniejszym detergentem, Equilibra.
4. Przez ok 1-2 min wmasowywałam Turecki balsam Planeta Organica z kilkoma kroplami mleczka pszczelego. Ważne by odżywka/maska nie posiadała protein. Ja wybrałam emolientowy balsam i humektant -mleczko pszczele.
Włosy uratowane, ufff:)) Po wysuszeniu wróciły do normalnego stanu, były sypkie, miękkie i lśniące. Szorstkość zniknęła, natomiast teraz są bardziej proste, straciły też trochę na obiętości. Na całą noc i tak nałożę olej, żeby jeszcze bardziej je nawilżyć.
Ciekawi mnie, jak Wy sobie radzicie z przeproteinowaniem?
Przeproteinowałam włosy tylko raz, na szczęście nie zbyt bardzo. Były sztywne i strasznie się puszyły. Jednak już po kolejnym myciu i olejowaniu włosów ich stan się poprawił.Po tygodniu nie pamiętałam nawet o przeproteinowaniu
OdpowiedzUsuńZdarzalo mi sie kilka razy, nic przyjemnego ;) Dobrze, ze wlosy wrocily do normy, choc u mnie zoltko i miod rowniez potrafia niezle napuszyc ;)
OdpowiedzUsuńJa mam lenia i nigdy nie doprowadziłam włosów do takiego stanu, ale z drugiej strony moje włosy na szczęście nie wymagają jakichś specjalnych zabiegów :-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie świetne rady :-) Też mi się to zdarzyło, ale po kilku myciach włosy wróciły do normalnego stanu ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog! Bardzo podobają mi się Twoje rady!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lunaraay
Dzięki Bogu że nie mam takiego problemu z włosami. Mój jeden z kilku problemów to źle układające się włosy :/
OdpowiedzUsuńhttp://freshisyummy.blogspot.com/2014/08/paris-part-2.html
Mnie akurat taka sytuacja nie zdarzyła, tylko parę razy w życiu nie zmyłam dokładnie nafty z włosów i efekt był słaby. Trzeba było myć włosy ponownie:)
OdpowiedzUsuńAle pięknie błyszczą ci włoski :)
OdpowiedzUsuńJa swoje włosy doprowadziłam do takiego stanu gdy umyłam je szamponem z domieszką sody - myślałam wtedy, że umrę i będę łysa jednak na szczęście z pomocą przyszła maska z Alterry (moje wybawienie) ♥
OdpowiedzUsuńJeszcze mi się nie zdarzyło :)
OdpowiedzUsuńna szczęście nie miałam z tym do czynienia..
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś podobny efekt, myslałam, że to wina szamponu:)
OdpowiedzUsuńJa bym się załamała, gdybym przypadkiem zrobiła z moich włosów siano :o Na szczęście da się je uratować w miarę szybko :)
OdpowiedzUsuńmoje włosy też były przez jakiś czas jednym wielkim siankiem, na szczęście odżywki i olejki potrafią zdziałać cuda :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nigdy nie miałam podobnych problemów.
OdpowiedzUsuńsuper efekt muszę wypróbować.Kochana nominowałam Cię do zabawy - zerknij na mój blog i odpowiedz na pytania ,będzie mi bardzo miło :*
OdpowiedzUsuńRaz też przedobrzyłam :P
OdpowiedzUsuńOch... raz dopuściłam do takiego stanu i myślałam, że finalnie zacznę po prostu ryczeć. Załatwiłam się tak maską keratynową z Kallosa, a włosy niestety musiałam ściąć. Dziś unikam jej jak ognia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie.
http://www.hushaaabye.blogspot.com
Świetny sposób :D Ja zazwyczaj swoje ratuję jakimś olejkiem;p Jeśli nie masz nic przeciwko wspólnemu obserwowaniu, to zapraszam, na pewno się odwdzięczę.
OdpowiedzUsuńJedynie daj znać że zaczęłaś :))
Mój blog ♥ Serdecznie zapraszam na nowy post! Byłoby miło gdybyś zaobserwowała:) Pozdrawiam.
Ja przeproteinowałam kiedyś żelatyną. Od tamtej pory dałam sobie spokój z proteinami ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście jeszcze mi się to nie zdarzyło, ale teraz będę wiedziała, co robić :)
OdpowiedzUsuńja prostuje keratynowo, więc przeproteinowanie jak najbardziej jest dla moich włosów realnym zagrożeniem. Na szczęście wiem co robić i używam odpowiednich kosmetyków, a co najważniejsze - keratynuje je odpowiednio często, żeby nie dać keratynie wykruszyć się razem z moją naturalną. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt!^^
OdpowiedzUsuń